Jak już wcześniej wspomniałam, udało nam się znaleźć pole namiotowe w miejscowości Peschiera del Garda, a właściwie na przedmieściach. Z dala od ruchu, plaża tuż przy polu. Parcela fajna, bo udało nam się zaparkować tuż obok namiotu.
Tradycyjnie, na początek musieliśmy odpocząć po podróży i zrobiliśmy sobie 'siestę' w cieniu "kampingowych" drzew przy włoskich alkoholach.
Tradycyjnie, na początek musieliśmy odpocząć po podróży i zrobiliśmy sobie 'siestę' w cieniu "kampingowych" drzew przy włoskich alkoholach.
A zaraz po odpoczynku poszliśmy na plażę. Była cała kamienista i , podobnie jak nad Balatonem, do wody prowadziła drabinka i wybetonowany deptak. Znad wody wiała przyjemna, rześka bryza, woda była bardziej przejrzysta niż nad Balatonem - w dodatku falowała dość konkretnie, a wśród kamyczków można było dostrzec maleńkie muszelki (nazbierałam kilka na pamiątkę:-).
Panował tam tak luźny, bezstresowy klimat, kobiety opalały się topless; a, że wolę jednak biegać bez stanika, więc dostosowałam się - i przynajmniej teraz nie mam białych śladów po bikini:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz