Sirmione to typowe, turystyczne, włoskie miasteczko. Nad ranem nie było tłumów, mogliśmy więc dokładniej przyjrzeć się architekturze mieszkalnej czy ciekawym miejscom.
Znowu utwierdzam się w przekonaniu , że Włosi potrafią nawet z brzydoty zrobić artystyczny, piękny klimat. Taki zmysł posiada mało który naród. Z tego, co widziałam to Holendrzy mają coś podobnego w swoim kraju. Poza tymi dwoma krajami jest albo przepych i sterylny porządek, albo po prostu brzydota. Domy nie były dokładnie otynkowane, gdzieniegdzie przybrudzone, obdrapane - ale dodatki, jak ornamentyka, okiennice, baldachimy czy dużo kwiatów na balkonach i w oknach (przewaga surfinii) spowodowały, że od pierwszego wejrzenia zakochałam się w włoskich miasteczkach.
Przewędrowaliśmy przez prawie cały półwysep, jednak trzeba było zająć się szukaniem jakiegoś lokum. I tu klops, bo w Sirmione , nawet na polach namiotowych, nie było juz miejsca. Dlatego musieliśmy opuścić urokliwe miasteczko i skierowaliśmy się, wzdłuż południowych brzegów Gardy trasą w stronę Werony. W Peschiera del Garda okazało się być dużo luźniej i udało nam się znaleźć naprawdę korzystną parcelę na namiot - tuż przy samochodzie.
(moje RB uległy ostatniu sporemu zniszczeniu, całe szczęście, że optykowi udało się je reanimować, ale, niestety, szkiełko z logo już nie istnieje)
Zwierzaki są tu totalnie leniwe - ten kot był tak ospały, że nawet nie spłoszył się, kiedy zaczęliśmy go głaskać.
Znowu utwierdzam się w przekonaniu , że Włosi potrafią nawet z brzydoty zrobić artystyczny, piękny klimat. Taki zmysł posiada mało który naród. Z tego, co widziałam to Holendrzy mają coś podobnego w swoim kraju. Poza tymi dwoma krajami jest albo przepych i sterylny porządek, albo po prostu brzydota. Domy nie były dokładnie otynkowane, gdzieniegdzie przybrudzone, obdrapane - ale dodatki, jak ornamentyka, okiennice, baldachimy czy dużo kwiatów na balkonach i w oknach (przewaga surfinii) spowodowały, że od pierwszego wejrzenia zakochałam się w włoskich miasteczkach.
Przewędrowaliśmy przez prawie cały półwysep, jednak trzeba było zająć się szukaniem jakiegoś lokum. I tu klops, bo w Sirmione , nawet na polach namiotowych, nie było juz miejsca. Dlatego musieliśmy opuścić urokliwe miasteczko i skierowaliśmy się, wzdłuż południowych brzegów Gardy trasą w stronę Werony. W Peschiera del Garda okazało się być dużo luźniej i udało nam się znaleźć naprawdę korzystną parcelę na namiot - tuż przy samochodzie.
(moje RB uległy ostatniu sporemu zniszczeniu, całe szczęście, że optykowi udało się je reanimować, ale, niestety, szkiełko z logo już nie istnieje)
Zwierzaki są tu totalnie leniwe - ten kot był tak ospały, że nawet nie spłoszył się, kiedy zaczęliśmy go głaskać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz