wtorek, 31 lipca 2012

:-)

Wróciłam...
Mam tyle zdjęć, że nie sposób ich wszystkich od razu pokazać.
Dlatego będę wrzucać partiami.
--
Tymczasem szukam nowej pracy, praca w sklepie z ciuchami, która do niedawna jeszcze mnie satysfakcjonowała, okazała się odmóżdżająca i schematyczna (myślałam, że mając jako-taki zmysł estetyczny będę częściej robić coś kreatywnego, na razie jednak potrzebna jestem do wyłożenia i układania). Niestety, w sklepie tym osoby, które zajmują się dekoracją i aranżacją witryn - nie mówię o wszystkich, bo akurat głowna dekoratorka jest OK - ale dla większej  reszty jest to sposób na nicnierobienie. Stoją i przyglądają się, jakby tu urządzić witrynę, zamiast brać się do pracy i to robić. I w dodatku pcha się do tego większość, po czym przy jednej ścianie możemy zobaczyć 3/4 personelu sklepu.
Nie lubię, gdy ktoś się opierdala i w dodatku mówi o innych, że nic nie robią. Nie lubię upierdliwości, dlatego byłam dziś w PUP i oglądałam oferty EURES. Zaciekawiła mnie jedna- Hiszpania. Animator. Praca z dziećmi.
No i wysyłam zgłoszenie.
--
Firma, w której obecnie pracuję za nic ma pracowników. Jeśli dodają nam obowiązków, to niech także podwyższą wypłaty, bo premii za inwentaryzację, do dziś nie dostałam.
Wychodzi na to, że jedyne , co w tym kraju się opłaca, to nakraść i wyzyskiwać pracodwacę- bo "jak Ty komu, tak on..."- stare przysłowie.
Dlatego nie pierdolę się już i nie uważam. Praca jest i będzie, trzeba się tylko dobrze zakręcić.
---
Strój z dnia przyjazdu do Włoch. Minęliśmy góry i wjechaliśmy w piękne, słoneczne, rozległe tereny, z rozciągającymi się aż do linii horyzontu uprawami wina. Bo włoskie najlepsze:-)


I pierwsze palmy, jedne z moich ulubionych roślin, jakie zobaczyłam na stacji benzynowej:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz