Skiathos część II.
Dopłynęliśmy do wyspy, napełnieni energią z tańca oraz, nie ukrywam, Metaxą;-)
Dopłynęliśmy do wyspy, napełnieni energią z tańca oraz, nie ukrywam, Metaxą;-)
Charakterystyczne dla wysp greckich budownictwo. Małe domki, niebieskie okiennice.
Dzięki temu miasteczko miało kameralny charakter, mimo obecności dość wielu turystów.
Kawiarnie i knajpeczki. Było to bardzo urocze.
Ta starsza, urocza pani siedziała na ławce, kiedy kierowaliśmy się na wzgórze z kościółkiem i wieżą zegarową. Machnęła ręką, bym do niej podeszła i powiedziała tylko jedno słowo, które zrozumiałam: "foto".
Chciała dotknąć aparat i zrobić zdjęcie.
Następnie udaliśmy się na drugie wzgórze.
Lazur Morza jest niezwykle kojący.
Delikatny, rześki powiew, który powodował, że nie czuło się upału, był taką swoistą wisienką na torcie.
"Stary człowiek i morze" :-)
Portret małego Greka:-)
Jak w raju
I tu mała myśl, jaka mnie przeszła. Grecy mają bardzo dobre podejście do życia, którego powinniśmy się tu uczyć. Są całe życie "wiecznie młodzi" i beztroscy. Bo po co zadręczać się problemami, skoro żyjesz, nad głową świeci Słońce, a nawet jak pada, to dobrze, bo wszystko żyje.
Tyle, co poznałam z rozmów z napotkanymi ludźmi, to wesoły, spokojny naród, który lubi dobrą zabawę i cieszy się życiem.
Mam bardzo pozytywne zdanie o Grekach i nie ukrywam, że o wiele lepsze niż o Polakach.
Firma, w której obecnie pracuję, przypomina mi historię naszego narodu.
Wieczne zdrady, ukrywanie prawdy, zatajanie informacji.
A po co, skoro można po prostu spokojnie żyć i nie utrudniać sobie tego.
Z najlepszym przewodnikiem, który z pasją opowiadał o Grecji.
Przemek miał kupę lat doświadczenia, wiele lat zamieszkiwał w Grecji i żył ich rytmem.
Po powrocie do PL zapytałam się go czy nie tęskni.
"Polska jest szara, nawet gdy jest lato".
Miał rację.
Gdzie nasz zmysł estetyczny, jeśli chodzi o dbałość. Gdzie uśmiech na twarzy. Wystarczy go odwzajemnić tylko, a nie dziwnie się przyglądać, kiedy wsiadam w autobus i się uśmiecham.
Porównując nasz kraj do innych miejsc, dochodzę do wniosku, że im więcej wyjeżdżam i podróżuję, tym bardziej mój patriotyzm zanika i tęsknię za miejscami, w których byłam.
Płyniemy dalej.
Udajemy się do plaży Glysteri.
Tam stoi willa, którą wzięli do filmu Mamma Mia:-)
Nie, to jeszcze nie ta "willa";-)
Żegnamy Skiathos:-)
Straszyli nas, że ta jaskinia nas pochłonie ;-)
Polish style:-)
I dopłynęliśmy na miejsce.
Zaczęło się plażowanie.
Obok małe restauracje, zakupiłam ogromny obiad, który musiałąm jeszcze jeść następnego dnia:-)
Droga powrotna do portu. Po ok. 2 godzinach plażowania i kąpieli w Morzu, musieliśmy udać się z powrotem na statek, by wrócić do portu i odjechać do Paralii.
Nagle, z leniwej drzemki na statku wyrwał mnie okrzyk kapitana: "DELFINI!"
Obok naszej łajby pojawiło się stado delfinów, które skakały z taką wesołością przez fale, że zwabiły całą wycieczkę na tą stronę statku, na której akurat ucinałam sobie drzemkę.
Chwyciłam aparat i szybko zrobiłam fotki, by uchwycić te kochane zwierzaki.
A z delfinami stadko mew.
Fantastyczna wycieczka, z niesamowitymi widokami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz