piątek, 29 marca 2013

:-)

Tymczasem wczoraj, podczas jednego z licznych ostatnio wolnych dni postanowiliśmy w końcu oderwać korzenie, jakie zdążyliśmy zapuścić w czasie tej zbyt długiej zimy.
Może tym wyjściem z domu przywołamy wiosnę?

I podczas rutynowego focenia okazało się, że całkiem niedaleko jeszcze nie wszystkie ruiny zostały stracone.

Po fantastycznej sesji Marcina Wróbla  w nieistniejących już dziś niestety ruinach oczyszczalni ścieków (akcja a la Tomb Rider w ruinach świątyni;-)

Oraz sesji plenerowej (z wyróżnieniem lokalnego czasopisma) w także wyburzonych doszczętnie pozostałościach po gospodarstwie i sadzie:


Okazuje się, że jednak "cudze chwalicie" - i jadąc rutynową i nudną już trasą w kierunku Gliwic natknęliśmy się na to cudo na skraju lasu.


Tak więc myślę, że to nie koniec naszej fascynacji brzydotą i ruinami. Te kafle, drzwi i drzewo świadczą o czymś niezwykłym, o prawdziwej, tragicznej i wciąż nieodkrytej historii owego miejsca. 
Tam, gdzie kiedyś tętniło życie, a odpływający w rozmyślaniach właściciel posesji przesiadywał w swoim sporym pokoju- tam teraz jest puste krzesło i okno, jak książka, które możemy otworzyć w całości i poznać coś, co wydarzyło się naprawdę.
Zapętlanie się w historii tragicznej może nas tylko nauczyć, by po raz drugi nie popełnić podobnych błędów.

1 komentarz:

  1. Oczarowują mnie takie miejsca - też zawsze myślę o tym jak kiedyś tętniło życiem, wypełnione było ludzkim oddechem, marzeniami, planami......
    A los swoje bajki plecie......

    OdpowiedzUsuń