;-)

Jeszcze tylko półtorej miesiąca i zasłużony urlop, no i trip numer 1- teraz będę pewnie monotematyczna, więc do samej wycieczki tematem głównym i nadrzędnym będzie podróż i 'w co ja się ubiorę'. Zapewne mój budżet nadmiernie uszczupli nie sam wyjazd, a zakupy i ciuchy oraz pierdoły, jakie zakupię przed nim.
Taka moja dziwna natura.
No nic, tymczasem przygotowania do malowania. Obecne składanie ciuchów i wynoszenie gdziekolwiek, byle nie zawadzały. Żeby do dwóch tygodni się wyrobić ze wszystkim. Mam już całkowity plan, jak będzie wyglądać moje teraźniejsze 'gniazdko', trzymam się TYCH kolorów ścian i TYCH dodatków...
 Dziś kolejny raz starałam się być 'słońcem' w czyimś życiu- mianowicie odwiedziłam Babcię i torturowałam ją moją tęczą, która ostatnio ze mnie tryska. Myślę, że się udało wyzwolić ją na chwilę z tego stanu, w którym ostatnio przebywa, ze stagnacji i rutyny.
Przeraziła się troszkę, jak usłyszała o naszych planach wypadu na Dominikanę, ale uspokoiłam ją, że więcej rekinów było w Egipcie (myślę, że nie do końca czuła się spokojna...;-)

Tą dzisiejszą poezję mojego pokoju i różnorodność deseni, barw, kształtów musiałam po prostu uwiecznić ;-) Dawno już tak nie było...
;-))