środa, 14 marca 2012

:-)

Dzisiaj dzień wolny, poświęcam na "odnowę" siebie.
Domowe "SPA", maseczki i kolejny "remanent" szafy. Czekam wciąż na moje zamówione łóżko - z odpowiednimi kolorkami (szare, ze stalowymi nóżkami i jasno-beżowymi poduchami). Nie znalazłam nigdzie takich kolorów, więc musiałam sobie zamówić "uszycie" takowego. Zaprawdę - wyjść już chcę z licealnego okresu żółto- niebieskiego pokoju, a wszystko się tak odwleka. Na sponsoring ze strony głów rodziny nie liczę, dlatego, obok wyra, telewizora albo wieży wiszącej i lampy podłogowej, staram się zrobić wszystko tańszym kosztem, bo w planach jeszcze więcej "zakupowego szaleństwa" i podróżowania.
No i przez to stoję z robotą, bo wywalone pół pokoju i szykowanie do malowania na razie stanęło w martwym punkcie. Prowizoryczny porządek, czyli upchanie wszystkiego do jednego pudła nie daje zamierzonych rezultatów- mój (jeśli chociaż taki mam) estetyczny zmysł krzyczy, obdzierany ze skóry z wypatroszonymi wnętrznościami.
Mama przytachała mi do pokoju gigantyczne kaktusy, których nie mam zamiaru podlewać, więc: albo uschną, albo je weźmie z powrotem. Zajęły miejsce shishy, która teraz czuje się upchana i zapomniana wśród tych zmutowanych olbrzymów. Przynajmniej kolorystycznie do siebie pasują, zielone.
Oprócz tego cieszę się, jak na razie, że trafiłam na konkretnego Pracodawcę. Umowa, "dodatki", płace, urlopy... Wszystko naprawdę porządne i perfekcyjnie zorganizowane, nie ma co narzekać. Poprzednie "wpadki" ze starą pracą dały się we znaki, jeszcze do niedawna walczyłam, z przyjacielem "kodeksem pracy" - i udało się wszystko załatwić "po mojemu", więc uczucie satysfakcji i pewności siebie osiągnęło next level;-)
--
edit1- właśnie rozmawiałam z jednym z tych dzikich Frnds (a zarazem pełnych głupawych i niecodziennych pomysłów) z Krzyżanowic. W stanie nietrzeźwym o godzinie 12.00 - nie tyle podziwiam, co ... nie mam na to słowa w języku polskim, więc zostawię to uczucie pobłażliwego uśmiechu dla siebie. "O, jakbym tak chciała znów znaleźć się w Cieszynie i o 13.00 pamiętać wszystko jak przez chwiejną mgłę." Ale życie płynie dalej i imprezy, jakie się nadarzają, są coraz rzadsze i bardziej kameralne. Myślę, że jeszcze nie chcę aż tak dojrzewać, dlatego w planach mamy szalony wypad do Wrocławia w piątek. W PLANACH! My planujemy! Tragedia. A gdzie łapanie życia i spontaniczność. All inclusive i inne zaplanowane wycieczki. Wakacje spędzę pod znakiem spontana, wtedy bardziej się włącza , niż w pochmurne, deszczowe, acz cieplejsze już dni.
edit2- po ładnych prośbach ze strony telefonicznego, już i jak na razie, kolegi, napsiałam smsa, który będzie sobie mógł czytać podczas swoich "ciemnych" dni w odosobnieniu. Lekko motywujący, lubię motywować innych, żeby tylko oni sami chcieli czasem.
De facto dzisiaj jest dzień po ciężkim zapierdzielu, dzień natury obojętnej, wisi mi , jaka jest pogoda, żeby tylko wybrać się na saunę, basen. Chciałabym, żeby w pobliżu, zamiast glonów i kaloszy, butelek, były rafy koralowe. Tak relaksującego widoku nie zaznałam nigdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz