środa, 27 lipca 2011

piekna jesien tego lata

No tak, piekna mamy w tym roku jesień tego lata... Niestety, z tego co mi wiadomo, na południowym zachodzie naszego kontynentu pogoda też nie rozpieszcza, co prawda cieplej niż u nas, ale Słońce także chowa się za chmurami..(Hiszpania) . To samo w Austrii- gdzie podobno spadł śnieg w górach.

Dlatego coraz poważniej myślę o konkretnym wyjeździe gdzieś, gdzie zawsze jest ciepło.:-)
Nie teraz, ale w przyszłości, bo perspektywa kolejnej, mroźnej zimy i nieprzyjemnej jesieni powoduje u mnie nastrój lekko depresyjny.

Oj, dużo by pisać, co się działo u mnie, teraz mam troszkę więcej czasu.

Kończący się lipiec obfitował (aua, kurde, powieka mi dziś od rana pulsuje;-/) w różne wypady- mniejsze czy większe, rewelacji nie było, ale polecam Balaton i Węgry. Choćby na jakiś dłuższy weekend, ode mnie jest tam bliżej niż nad Bałtyk, a jednak pogoda i klimat jakiś cieplejszy, woda czysta i w turkusowym odcieniu, no i dużo imprez. Jeziorko jest największym w Środkowej Europie, mierzy coś z 70pare kilometrów na od 4 do 14 km szerokości. Dlatego miejsca jest, w dodatku jest bardzo płytkie i gdyby ktoś mi powiedział, o zgrozo, że utopił się w Balatonie, chyba bym go wyśmiała ;-)))
Później wycieczka do Budapesztu- jednak nalezalo wczesniej poczytac o tym miescie, bo chodzilismy tak bez celu, od restauracji,do jeziora, przez jakies zamki i w sumie przypominalo mi bardzo Pragę;-)
--
W drodze powrotnej bardzo się zdziwiłam, gdy, wjeżdżając w niskie górki na Węgrzech, przez coraz wyższe w okolicach południowej Słowacji, dojechaliśmy do sporych Tatr Niskich,a dokładnie do miejscowości Besenova. No i , mimo chłodniejszego już klimatu i burzowej pogody, bawiliśmy się równie wybornie. Słowaków bardzo lubię, naród, który ma chyba "na wszystko wyjeb**e", nie przejmują się swoimi domostwami, samochodami, kasą... Są przemili i bardzo lubią rozmawiać:-) Takie moje sposprzeżenia na temat narodu słowackiego. Naprawdę, na imprezy przedni, lepsi o wiele niż tajemniczy Węgrzy.
Wybraliśmy się do "Thermal Park" w tym uroczym miasteczku, raz się żyje: wzięliśmy VIPowski bilet na wszystkie atrakcje do wyboru do koloru i rozpoczęliśmy nasze tournee po tym miejscu.
--
Na początek baseny termalne- z brązową wodą - ostrzegam, że należy zaopatrzyć się w stary strój, albo szybko wyprać , bo mogą wystąpić przebarwienia, w dodatku o brzydkim, rdzawym odcieniu.
Ja miałam czarne bikini, które w dodatku szybko później uprałam i na razie plam nie ma :-)
Wody termalne mają różną temperaturę: od 24-26 stopni do 40 stopni (gdy usłyszałam do od przemiłego sąsiada z Bełchatowa od razu rzuciłam: "Ooo, to można sobie cos wyprać w 40 stopniach" - okruszki się posypały i powstał suchar miesiąca). Sa, jak już wspomniałam, zabarwione na brązowy-rdzawy kolor, w dodatku pływa w nim jakaś maź, ale miło jest w chłodny, deszczowy i pochmurny dzień wskoczyć na podwórku sobie do basenu z tak ciepłą wodą...:-)
Później zjeżdżalnie- dość ich tam było, jedna mną dosyć zakręciła, przy wpadaniu do brodzika naleciało mi wody do nosa, ale możliwe, że po prostu za szybko jechałam, bo na zjeżdżalniach wstępuje we mnie dzikus ;-) I obok tych krętych jest jeszcze taka zwykła, prosta, płaska, szeroka, na której można jeździc jak się chce, nawet na brzuchu do przodu <3 :-)
Następnie wszystkie inne baseniki/basenki, wiry wodne, jaccuzi, inne bąbelki- na zewnątrz i wewnątrz. Ciekawa była opuszczona bania z jaccuzi wewnątrz, bo chyba nikt nie umiał jej znaleźć:-) dość labirynt tam był.
I w końcu najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała- a mianowicie SAUNY! Kochani i Kochane- do wyboru, do koloru, inhalacje, sauny rzymskie, fińskie, groty solne, wszystko całkiem nago, tylko w białym ręczniczku (otrzymanym przy wejściu). Można w dodatku napić się dwóch rodzajów wód- sodowej i "wiosennej" z kamiennej paszczy lwa. Wszystko stylizowane na rzymski klimat. Podgrzewane ławy, złote ławy, a na końcu, po całych zabiegach - sala, w której (jak i w innych) leci muzyka uspokajajaca, są leżaki kamienne i bania z wodą, której kształty odbijają się na suficie i hipnotyzują odprezajaco.
Najlepsza jednak była dla mnie inhalacja kwiatowa, słodki zapach, nie za gorąco i kafelki 'floral' na ścianach. Ten zapach był idealny i musiałabym zobaczyć czy nie ma jakiegoś podobnego perfumu, bo naprawdę mnie omamił...:-)
---
No i po dwóch godzinach (musielismy sie troszkę spieszyć na koncert brata w Tarnowskich Górach) popędziliśmy na obiadek (w restauracji w Hotelu- nie wiem,jak sie nazywala, wiem,ze miała namioty ze Zlatego Bazanta:-)

Polecam taki wypad wszystkim:-)



1 komentarz:

  1. najciekawsze jest to, że miałam jechać na wakacje właśnie tam gdzie spadł śnieg !! to bym się dopiero załamała..

    Dołączam do obserwatorów ! :)

    OdpowiedzUsuń